Wyjazd. Istny cottage.
Wyjechałam na jakąś wiochę z ciotką. Mieszkałyśmy w starym domku. W dzień wyjazdu, ścigałyśmy się, która pierwsza będzie w samochodzie i wtedy zaatakowali nas żołnierze tureccy (?). Ale w porę dobrzy ludzie wyszli ze swojego domu i wytłumaczyli im, że my się tylko ścigałyśmy i nic złego nie chciałyśmy zrobić… Naglę patrzę, a tu głowy wszystkich ludzi były odrąbane i pełno krwii dookoła. W tej małej miejscowości spotkałam Burtę z jej babcią, która zapuściła sobie włosy… Gdy już wracałam samochodem do domu, to mijałam piękny widok. Wszędzie zielono, taka wiejsko – leśna droga. Jednak nim się obejrzałam, a byłam w pociągu. W przedziale siedział Bartek, moja Muta, Ogur i jakiś gościu w okularach. Miejscowość nazywała się Cycki i wtedy ja podniosłam do góry bluzkę i przeszłam koło Bartka… Widziałam jak Ogur dosiada się do mojej Mutty, a ona nic, nie powiedziała, że tutaj jest miejsce dla jej córki…
autor: karola.wu