Zabójczy kontrast
Jest piękny, słoneczny, letni dzień. Ja, jako pięcioletnia dziewczynka ubrana w uroczą czerwoną sukieneczkę w białe groszki, spędzam czas z moją nieco starszą siostrą i mamą. Mamy piknik. Siedzimy na pięknej, zielonej trawce, na kocyku w różowo-białą szachownice. Wokół cwierkają ptaszki, a my radosne rozmawiamy ze sobą zajadając soczyste owoce i słodkie ciasteczka. Wszystko w tym śnie jest nienaturalnie piękne i kolorowe jak w bajce. Mamy gościa… W pewnej chwili na nasze podwórko , na dwóch łapach wchodzi lew. Był to bajkowy, lew z zółtego pluszu. Wyglądał wręcz jak wielka, pluszowa maskotka. W tej chwili mama i siostra przestają mnie dostrzegac. Ignorują mnie i nie zauważają naszego nowego towarzysza. Zwierze podchodzi do kocyka i informuje , że przyszedł do mnie, bo ma do wyjaśnienia pewną sprawę i rzuca się przewracając mnie na trawę. Ogromny lew podarł mi sukieneczkę, drapie moje ręce i nogi długimi , ostrymi niczym sztylet pazurami. Ja krzyczę, błagam o pomoc, lecz moja rodzina mnie nie słyszy. Dalej z uśmiechem na ustach zajadają babeczki z wisienkami. Bezradna i zrozpaczona łapię bajkowego lwa za paszczę i rozrywam ją z trzaskiem. Wielka pluszowa zabawka pada martwa na ziemie. W tej chwili mama zaczyna klaskac i cieszy się razem ze mną. Ponownie zasiadamy na pięknym różowo-białym kocyku i jakby nic się nie stało, gramy w łapki. Na tym kończy się mój sen a ja budzę się, jako pięciolatka, zalana potem i łzami.
autor: stoprocentpoliester