Zbrodnia za pomoc bliźniemu.
Mój sen był bardzo długi i o dziwo miał powiązaną ze sobą fabułę ale opiszę tu tylko jego początek.
Szedłem chodnikiem w jakimś mieście wraz z moją dziewczyną. Przechodziliśmy koło drzewa. Koło nas przechodził też pewien murzyn, był utyty i niski, sympatyczny z wyglądu. Z naprzeciwka zbliżała się para homoseksualistów. Byli wysocy, dobrze zbudowani i mieli kwadratowe szczęki oraz trzydniowy zarost. Trzymali się za ręce. Gdy mijali się z murzynem jakoś zmienili trasę swojego marszu w ten sposób, że ten człowiek znalazł się pomiędzy nimi. Jeden z homo po szturchnął go barkiem. Pozostało to bez odpowiedzi. Przeszedłem mimo ale wezbrał we mnie gniew. Jestem heteroseksualistą i nie toleruje ludzi o odmiennej orientacji więc wkurzyło mnie to jak oni potraktowali tego czarnego. Zatrzymałem się i wykrzyknąłem coś do jednego z nich. Zbliżyliśmy się do siebie i wywiązała się kłótnia i niedługo potem szturchanina.
Akcja przeniosła się do jakiegoś domu, do pokoju gdzie panował cień i było mało przyjemnie. Byłem tam wraz z częścią mojej rodziny. W tym domu doszło do zbrodni. Zastaliśmy tam krew. Polecono mi bym zadzwonił po karetkę (nie wiem po co, nikogo już tam nie było). Gdy wykonałem telefon doznałem wizji. Widziałem człowieka w łazience który za nogi trzymał trójkę małych czarnych dzieci. Dwoje z nich było w wieku około 10 lat, jedno miało gdzieś tak 4 lata. Widziałem go jak uderzał nimi o ścianę, wannę i resztę sprzętów w łazience. Miały strzaskane czaszki a mimo to wciąż żyły. Najmłodszy z chłopców nie miał już części czaszki. Widziałem jego mózg który wręcz wypłynął na wierzch. Oni wciąż żyli a on wciąż uderzał nimi o wannę. To było straszne. Wizja się skończyła. Potem chciano mnie jeszcze zabić. Mnie i moich towarzyszy. Polował na nas jakiś człowiek z kuszą. Oni wszyscy zginęli. Przeżyłem tylko ja i mój kolega. Ale to jest już mniej istotne. Ostatnio miewam makabryczne sny co wcześniej mi się nie zdarzało.
autor: Poszukiwacz